Wszystkie
moje mięśnie automatycznie spięły się na słowa pani Colin, która oznajmiła ile
czasu zostało nam do końca lekcji. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się po
klasie, większość uczniów już skończyła zostałam tylko ja z grupką nielicznych
osób. Wzięłam kilka szybkich oddechów i wróciłam wzrokiem na moją kartkę, która
była zapełniona obliczeniami, pomijając skreślenia. Zostało mi jedno zadanie, na całe szczęście
było to jedno z pytań zamkniętych. Szybko podstawiłam do wzoru, upewniając się
wcześniej czy są odpowiednie jednostki. Gdy wszystko mi wyszło wybrałam
odpowiedź „C” i odetchnęłam z ulgą. Jak większość uczniów, nie znoszę
matematyki, wręcz nienawidzę jej. Od zawsze sprawiała mi kłopot. Równo z
czasem, gdy zamalowywałam moją odpowiedź, po sali rozniósł się dźwięk dzwonka,
oznajmiający długą przerwę. Podniosłam się delikatnie z krzesła, schowałam
swoje przybory do torby, którą przełożyłam przez ramię i podeszłam do pani
profesor. Miałam wrażenie, że przez całe życie ma taką samą minę - bez emocji.
Jeszcze nigdy nie widziałam, aby się uśmiechnęła lub złościła, przez umysł
przebiegła mi myśl o botoksie, ale tak szybko jak się tam pojawiła, zniknęła.
Wychodząc z sali, mój żołądek skurczył się dziesięciokrotnie na widok dość
popularnej grupki dziewczyn. Ścisnęłam dłoń w piąstkę tak, że moje paznokcie
wpijały mi się w skórę, pozostawiając na niej ślad. Nie spuszczałam wzroku.
Wiedziałam o konsekwencjach tego wyboru. Wyśmiewanie mnie sprawiało im radość,
nie miałam bladego pojęcia czy od poniżania innych czują się jakoś lepiej...
Nie chciałam się nawet nad tym zastanawiać. Strata czasu. Nagle usłyszałam
głośny warkot silnika, po moich plecach aż przebiegły ciarki. Wszystkie możliwe
okna były oblegane przez uczniów. Gdzie się nie odwróciłam, tam ktoś był, mówiąc coś do innego na ucho.
Olałam to wszystko i skierowałam się do wyjścia. Przechodząc przez korytarz
napotkałam ten sam obraz, wszyscy stali przy parapetach. O co tutaj chodziło?
Zachwycali się, jakby jakaś sławna osobistość do nas zawitała. Czasem mam wrażenie,
że tylko mnie nie interesują takie gówna.
Gdy już miałam chwycić klamkę, główne drzwi od naszej szkoły runęły z
wielkim hukiem. Z moich ust wydobył się cichy krzyk. Mógł mnie zabić! Co za
baran! Schyliłam się do podłogi, by podnieść moją torebkę i wtedy usłyszałam
jego głos. Ten sam, który słyszałam dwa lata temu. Moje serce zamarło, zrobiło
mi się duszno. Wyprostowałam się i wykonałam kilka kroków w tył, aż napotkałam
ścianę, nie chciałam, by mnie zauważył. On otoczony swoimi kolegami, ubrany w czarne
jeansy i t-shirt z pigmentami bieli, kroczył pewnie wzdłuż głównego korytarza.
Wiedziałam czego szukał, a raczej kogo, dlatego gdy tylko oddalił się,
wykorzystałam moment i uciekłam. Cholera! W mojej głowie pojawił się alarm, on
wrócił, bo...bo jestem mu winna przysługę. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, mój
oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Uspokój się, Lana! Pierwszy raz urwę się
z zajęć, ale nie tym się martwiłam. Jeżeli się nie mylę, on przyszedł po mnie,
ale spokojnie. Przecież do tej szkoły chodzi jeszcze około 500 uczniów,
dlaczego to miałabym być ja?
Z
tego wynika, że cała szkoła zna go, sądząc po ich zainteresowaniu, gdy
podjechał pod szkołę. Przyspieszyłam krok na myśl, że może mnie zabrać.
Oddychaj, Lana. Znajdzie mnie nie ważne dokąd pójdę, znajdzie! Podczas naszego
ostatniego spotkania powiedział "Nigdy się nie ukryjesz, nie znasz dnia i
godziny ,kiedy spłacisz dług". Zdawałam sobie sprawę tego, że nie
przyszedł po pieniądze, przyszedł po mnie. To koniec. Koniec z moimi
marzeniami, pracą… Od dziś byłam jego. Tak strasznie chciałam się mylić. Chciało
mi się płakać, ale wiedziałam, że nie mogę, dlatego ruszyłam w stronę lasu. Tam
mnie do wieczora nie znajdzie. Będę miała czas do przemyślenia. W mojej głowie
pojawiły się myśli o tym, że będę pracować jako dziwka, na samo wspomnienie
tego słowa zrobiło mi się sucho w gardle, a oczy zaczęły mnie piec. Usiadłam
zrezygnowana pod drzewem i schowałam twarz w dłonie. Nie miałam pojęcia ile tak
siedziałam, ale gdy moje stopy były jak kostki lodu, podobnie jak dłonie,
postanowiłam wrócić do akademika. Szłam wolno, cały czas mając nadzieję, że już
pojechał i znalazł osobę, którą nie byłam ja. Serce waliło mi jak młot, a po
plecach, karku, dłoniach spływał pot. Przeszłam przez główny hol i zaczęłam
kierować się w stronę mojego pokoju. Przyspieszyłam krok, gdyż na pierwszym
piętrze zauważyłam grupkę chłopaków, moje serce podskoczyło do gardła, a
adrenalina w żyłach przyspieszyła. Dzień w dzień musiałam tędy przechodzić, ponieważ dopiero
na końcu korytarza były schody, które prowadziły do poziomu przeznaczonego
dziewczynom. Kurczowo trzymałam swój sweter, by się osłonic od ich palącego
wzorku.
Niestety
nic to nie dało, moja modlitwa nie została wysłuchana, a ja sama usłyszałam
śmiechy i wyzwiska rzucane w moja stronę. Dlaczego? Bo nie nosiłam rozmiaru 36.
Przysłowie „facet to nie pies, na kości nie leci” to jedno z tych, o których mogłabym dość
długo dyskutować. Jednakże nie przeszkadzało mi to jak wyglądam, ale słowa będą
zawsze ranić. Ma dziewiętnaście lat i mam
nadwagę, oczywiście stosowałam diety, które kończyły się, tak naprawdę,
jeszcze wcześniej niż się zaczęły. Nie zaglądałam zbyt często w lustro, nie
było mi to do szczęścia potrzebne. Byłam inna od moich koleżanek, które były
chude, piękne i kochały przechodzić tędy obok chłopaków. Pogodziłam się ze
świadomością, iż jestem genetycznie otyła. Znaczy, to była moja wina, bo to ja
jadłam, a skłonność do tycia to przecież
nie wytłumaczenie. Jak to w XXI wieku jest - jeśli się wyróżniasz; jesteś sam,
tak więc było i ze mną, no prawie. Dzieliłam pokój z tlenioną blondynką, która
należała do szkolnej elity popularnych osób. Dzielenie ze mną pokoju było jej
karą od dyrektora, miała do wyboru: zmienić pokój i zamieszkać ze mną lub
zostać wydaloną. Z tego co słyszałam, wywalili już ją z kilkunastu szkół za
striptiz na szkolnym korytarzu, a ten college był jej ostatnia deską ratunku,
dlatego zgodziła się na ugodę pana McCurdy. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju,
odwiesiłam sweter na jeden z haczyków i zdjęłam buty. Weszłam w głąb pokoju i
zobaczyłam Kirę całującą się z jakimś chłopakiem.
Fuj
- taka myśl przeleciała mi po głowie. Czyny tego kolesia stawały się coraz
bardziej odważne, musiałam jakoś zareagować, zanim zaczęliby się pieprzyć na
moich oczach, a ja nie miałam zamiaru odczekać na korytarzu, aż skończą.
-
O ile się orientuję, dyrektor powiedział ci, że w pokojach nie można uprawiać
stosunków seksualnych? - oby dwaj jak poparzeni odsunęli się od siebie i
spojrzeli w moja stronę. Gdy niejaki chłopak odwrócił się, moje serce
zapomniało jak ma pracować. Uchyliłam usta ze zdumienia i przerażenia.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzków i ścisnęłam dłoń. Tyle czasu minęło, a on
wciąż tak samo łakomy na kobiety.
-
Boże, jak ty przytyłaś, Gray – powiedział, a ja poczułam jak moje policzki
płoną z zażenowania. Nie do wiary, że ten facet mi się tak podobał. Chociaż
musze przyznać, że teraz wygląda o wiele lepiej. Dojrzał fizycznie, jest
bardziej męski i seksowniejszy. Wyrzeźbił swoje ciało i ozdobił je tatuażami.
Wcześniejsze krótkie włosy zamieniły się w długie, które sprawiały wrażenie,
jakby dopiero skończył się pieprzyć, ponieważ były w takim nieładzie. Czarne
jeansy opinające idealnie jego nogi oraz t-shirt z logo jakiegoś zespołu.
Prawdę mówiąc, podobał mi się jeszcze bardziej.
-
Tomlinson? – widziałam jak jego mięśnie się napięły. Wypowiedzenie tych słów
kosztowało mnie zbyt wiele. Przez te dwa lata myślałam, że zapomniał.
-
Miło mi znów cię widzieć, skarbie. Twoja ładna koleżanka była tak miła, że
pozwoliła mi na ciebie zaczekać.
-
To nie jest moja koleżanka, a pozwoliła ci zostać, bo chciała ci wepchnąć język
do gardła – skąd we mnie tyle odwagi, by wypowiedzieć te cholernie ciężkie,
brutalne słowa? Kira zaśmiała się głośno i powiedziała, że to nie jej wina, iż
jestem zazdrosna oraz to, że jestem wieczną dziewicą. Śmiech bruneta był tak
głośny, że słychać go było na całej uczelni. Jej słowa mnie strasznie zabolały.
Zrobiło mi się duszno, nigdy nie zemdlałam. Czy to są właśnie tego objawy?
Brunet
poprosił moją współlokatorkę, by zostawiła nas na chwile samych, na słowo
„samych” zesztywniałam. Nie, nie. Louis jeszcze nigdy nic nie zrobił kobiecie
chyba, może, nie wiadomo. Doszłam do wniosku w tamtym momencie, że marny ze
mnie pocieszyciel nawet wobec samej siebie. Gdzie się wyłącza tę cześć mózgu,
która układa czarne scenariusze w moich myślach?
Gdy
drzwi się zamknęły, co oznaczało wyjście brunetki, Tomlinson przykucnął przede
mną. Jego palce wpijały mi się w kolano, trzymał je tak mocno, jakby bał się
upaść w tył, a może chciał bym się jego bała?
Czułam
jak moje kolana drżą.
Opanujcie
się – myślę… Drgnęłam, gdy jego ręka przesunęła się wyżej uda. Wstrzymałam
powietrze. Jego wzrok utkwiony był w moim ciele. Oceniał je. Zdaje sobie
sprawę, że ostatnim razem chciał mnie przelecieć, a teraz nawet mnie nie
dotknie. Czemu o tym myślę? Nie chce, by mnie dotkał, chcę, by odszedł.
-
Nie zgwałcę cię, jesteś gruba – puścił mi oczko. Zrobiło mi się przykro. Nie
wiem dlaczego, przecież słyszałam to tyle razy, ale z jego ust, tonu głosu
bolało chyba zdecydowanie za mocno.
-
Czego chcesz? – zapytałam.
-
Wisisz mi przysługę, pamiętasz? – zagryzłam wargę i założyłam za ucho kosmyk
włosów. Wzięłam głęboki oddech i zapytałam:
-
Co mam zrobić?
(…)
Szłam
przez korytarz, ciągnąc za sobą jedną walizkę. Resztę wzięli koledzy Louisa.
Ostatni raz spoglądałam na te wszystkie ściany, nie byłam w cale pewna czy tu
wrócę. Studenci, którzy dowiedzieli się o tym, kto jest u nas w akademiku,
zaczęli się złazić w holu. Chcieli zobaczyć kim jest dziewczyna, którą sam
Tomlinson chce. Szkoda, że nie znali prawdziwego znaczenia tego po co tam idę.
Zatrzymałam się dopiero przed gabinetem dyrektora. Miałam tam do niego wejść
razem z Louisem. Nie widziałam w tym sensu, ale zabronił mi zadawania
jakichkolwiek pytań.
Pan
McCurdy siedział za dużym drewnianym biurkiem. Jego gabinet był w kolorach
ciemnej zieleni, na ścianach znajdowały się dyplomy, które otaczały jego
portret.
-
Louis Tomlinson, nie sądziłem, że cię jeszcze spotkam – oni się znają? No
jasne! Przecież to takie oczywiste. Czy jest ktoś na zmieni kto go nie zna?
-
Och, ja pana też. Jak zdrowie? – zaraz, zaraz… On był miły. O co tutaj
chodziło? Pogubiłam się totalnie. Dlaczego w ogóle pan dyrektor o tej godzinie
jest jeszcze w pracy? Skąd zna Louisa? Skrzywiłam się. Co jeśli tylko ja miałam
o nim takie złe zdanie? Może nikt go nie znał od tej strony i to dlatego kazał
mi się zamknąć?
-
Mam nadzieję, że zaprosicie mnie na ślub – mówiąc te zdanie popatrzył na mnie.
Jaki ślub? Mój i Louisa? Mam wyjść za niego? To jest ta przysługa? Boże, to się
chyba nie dzieje naprawdę. Zaraz zwariuje, jeśli mi natychmiast nie wytłumaczy
co jest grane.
Uśmiechnęłam
się ciepło i pokiwałam lekko głową, gdyż
brunet właśnie tego ode mnie oczekiwał.
-
Oczywiście ja i Lana z pewnością bylibyśmy panu ogromnie wdzięczni, gdyby pan
się pojawił – potrzebuję, by ktoś mnie kopnął, uszczypnął, uderzył - najlepiej
czymś mocnym. Nie miałam nigdy chłopaka, a za chwile się wychodzę za mąż - to
chore.
Wesołych
Swiąt, słoneczka !
A
niespodzianką ode mnie jest ten rozdział. Mógłby być lepszy, ale obawiam się, że
nie potrafiłabym nic innego wymyślić.
Tak,
wiec miłego dnia x
Według mnie jest zajebisty :)
OdpowiedzUsuńTrochę spóźnione, ale tobie też wesołych świąt ;*
Ciekawie się zaczyna.
OdpowiedzUsuńTak...
Tajemniczo... XD
Będę czytać!
A tak poza tym, to:
* tlenioną, a nie utlenioną (utleniona, to jest woda - włosy są tlenione)
* obydwaj razem
* kiedy jest dziewczyna i chłopak, to piszemy "obydwoje", kiedy dwie dziewczyny "obydwie", a dwóch chłopaków - "obydwaj", także napisałaś tak, jakby tam było dwóch chłopaków, a o ile mi wiadomo, byli chłopak i dziewczyna.
Tylko tyle błędów znalazłam XD
Ale to da się naprawić.
Trochę uwagi na polskim, znajomości zasad ortografii, interpunkcji i słowotwórstwa... (nie jestem złośliwa)
O literówki się nie czepiam, bo na komputerze trudno napisać tekst bez żadnych, jeszcze trudniej je wyłapać. Też tak mam :(
No, to tyle <3
Zostanę tu na długo, bo podoba mi się.
Do następnego! <3
Niebieskiego jedzenia, kostek cukru, mleka i mango!
http://zimno-zimno.blogspot.com/ Dwudziesty drugi + niespodzianka <3
Ścielę się,
Annika Stark
Jejku, dziękuje. Przekażę mojej kumpeli, która sprawdza mi rozdziały często robi to w nocy i czasem może nie dojrzeć xx
UsuńJeju super, już obserwuje bloga :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się odczekać jak
dalej rozwiniesz akcje no i przedstawisz
nam bohaterów i ich charaktery ;)
Poprzedni twój blog był super więc
poprzeczke masz wysoko, ale wiem
że masz talent więc wyjdzie ci super.
Genialna fabuła, serio, oryginalna
jeszcze się z taka nie spotkałam a
podoba mi się :)
Więc życzę weny no i również Wesołych Świąt.
Szczęśliwego (zbliżającego się) Nowego Roku! xx
Ciekawie się prezentuję. Jestem pewna, że zostanę tutaj na dłużej, tylko proszę o informacje o następnych rozdziałach, pod najnowszym postem u mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny, na ładne rozbudowanie tego bloga!
Nie myślałam, że to napiszę, ale dziękuję że zostawiłaś u mnie spam!(?) Nie lubię, gdy ktoś reklamuje się nie zaglądając nawet do opowiadania, więc już miałam usuwać Twoją reklamę, ale postanowiłam jednak, że najpierw ją przeczytam i BUM! Genialne! Od razu chciałam poznać historię Lany, masz oryginalny pomysł (na takową historię jeszcze się nie natknęłam) i wiesz jak go zrealizować! Rozdział sprawił, że nie wiem co myśleć! Biedna dziewczyna... dzięki Tobie czułam się jakbym była na jej miejscu... smutne:C Dziękuję za tak mieszane uczucia *naprawdę pozytywne* obserwuję i dodaję do polecanych! Mam nadzieję, że zajrzysz też do mnie:
OdpowiedzUsuńlast-chance-for-life.blogspot.com
~Ulotna.
Świetny blog ;)
OdpowiedzUsuńKrótko, prosto i na temat:
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania, więc dla mnie są wszystkie rozdziały idealne. :D
Widzę, że znowu taka tematyka i jeszcze z Louis'em, za co Cię kocham, bustwię i uwielbiam przy okazji. Co mogę jeszcze powiedzieć? Yh...Z pierwszego rozdziału nie mogę jak na razie nic wywnioskować, ale jestem ciekawa, co takiego Louis zrobił dla Lany, że ta teraz musi oddawać mu przysługę. No i oczywiście to, o co chodzi z tym całym ślubem, co zapewne jest powiązane z tą przysługą, no ale już xd Czekam na następny, bo przeczuwam, że wtedy się więcej dowiem ( Na 100%)
Życzę weny xd
Pozdrawiam ♥
I całuję :D
+ Wesołych świąt! <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba!! ;)
OdpowiedzUsuńKocham cię i twoje opowiadania. Wow to było zaskoczenie no nie powiem.
OdpowiedzUsuńLana i te je myśli już po pierwszym rozdziale się zakochałam a co dopiero dalej.
Louis jak zawsze perfekcyjny jak że by inaczej. Poerdolona perfekcja.
Co do rozdziału genialny i to z tym ślubem na koniec O.o
Pojebało go do końca. Jestem ciekawa co on jej karze robić.
Masakra Loui i te jego pomysły.
Pozdrawiam Caro ily.
@Cari_pl
Jestem pewna że zostanę z Tobą i z tym blogiem na tyle długo na ile będzie to możliwe :) Bardzo się cieszę, że zaczęłaś pisać :) Zapowiada się naprawdę interesująco i..i..i.. tak tajemniczo! :D W ogóle on, ona, ślub, aa! :D Wiedz, że się na to naprawdę nakręciłam więc czekam meega niecierpliwie na dalej :D Pozdrawiam i dużo weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńO boże to opowiadanie jest genialne.Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :*
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że masz bardzo interesujący pomysł na to opowiadanie, pierwszy raz spotykam się z tego typu historią. Sam zwiastun jest bardzo intrygujący, a po przeczytaniu pierwszego rozdziału jestem w niebie. Wielka szkoda, że jest tylko jeden, naprawdę piszesz genialnie.
Z niecierpliwością czekam na kolejny, mam nadzieję, że pojawi się w miarę możliwości szybko:)
Lądujesz u mnie w linkach+obserwuję;)
Życzę weny i pozdrawiam!xx
W wolnej chwili zapraszam do siebie;) loveeorfriendship.blogspot.com
Świetnie piszesz ! <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCudny! Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak doskonałym opowiadaniem!
OdpowiedzUsuńWika, wdech i wydech... xd
Masz talent, a ja lecę czytać następny♥
P.S Jeśli będziesz miała ochotę i czas... Możesz skomentować rozdziału mnie http://hope-nadzieja-umiera-ostatnia.blogspot.com/ [przepraszam za spam :)]
Cudne! Nigdy nie spotkałam się z tak idealnym opowiadaniem!
OdpowiedzUsuńLecę czytać następny i zapraszam do siebie http://hope-nadzieja-umiera-ostatnia.blogspot.com/ [przepraszam za spam]
Zaczyna śie naprawde ciekawie... Świetnie piszesz Małpko i nie mow ze nie masz talentu ;* no chyba ze to skutek tylko i wylacznie twojej ciezkiej pracy x czekam na jakies wesole zdarzenie czy cos, bo teraz sie prawie poplakalam... chyba dlatego ze Lou u Ciebie tak bardzo zwraca uwage na wyglad i tak wytyka Lanie to ze nie jest chuda jak jakas modelka... przynajmniej ma ciut wiecej do tulenia ah wkurzylam sie na niego juz na samym poczatku xd
OdpowiedzUsuńBede czytac dalej pozniej, bo teraz musze isc sie myc, a jak skoncze wylacza mi juz wifi...
~Kasia ♥