Odłożyłam
delikatnie kieliszek na stół, nie zastanawiając się nad tym, jak go znajdę po
przyjściu z toalety. Odszukałam wzrokiem sylwetkę Louisa, który rozmawiał, jak
mniemam, z jakimiś ważnymi osobistościami i wycofałam się w tył. Nie było do
tej pory okazji zamienić chodź jedno słowo z rodzicami Tomlinsona, co wywołało
u mnie jeszcze większą presję niż świadomość o mojej matce, która znajdowała
się w tym samym budynku. Tyle lat… Nie, nie wolno ci o tym myśleć – przywołałam
się do porządku. Nagle w mojej głowie pojawił się głos Louisa mówiący
„wyprostuj się”. Jak na zawołanie wypchnęłam moje łopatki w tył i przemierzyłam
krótki dystans, dzielący mnie do łazienki. Wystrój nie powinien zrobić na mnie
wielkiego wrażenia, powinnam przywyknąć do tych luksusów jakie dane mi było
poczuć, powinnam być szczęśliwa, ale nie byłam. Po załatwieniu swojej potrzebny
fizjologicznej podeszłam do umywalki, by umyć ręce. Odkręciłam kurek od wody i
wtedy weszła ona. Kobieta, której unikałam od samego przyjścia na bankiet. W
mojej głowie niczym pokaz slajdów przelatywały wspomnienia z nią związane. Szum
wody lecący na moje dłonie, po chwili uświadomił mi o tym, że to się dzieje
naprawdę.
-No,
no, no wszystkich bym się tu spodziewała, ale ciebie nigdy – jej głos nie
zmienił się , ani trochę od naszej ostatniej rozmowy. Ton jej głosu był ostry w
sumie zawsze porównywałam go do męskiego.
Nabrałam
powietrze do ust, które napełniło moje płuca czystym tlenem o ile można było go
nazwać „czystym”. Cóż nie będę się teraz zajmować ekologiom, nie mam na to
czasu. Zagryzłam wargi by po chwili je wypuścić i powiedzieć ciche „oh”
-
Zauważyłam, że przyszłaś tutaj z synem pana Tomlinsona – zaczęła. Odeszłam od
umywalki i chciałam wyjść, ale przechodząc obok niej poczułam, jak chwyta mnie
za ramie i pcha w stronę jednej z kabin.
Pchnęła mnie z taką siłą, że poczułam przeszywający ból w kręgosłupie.
Bałam się, naprawdę się bałam, chciałam krzyknąć „Louis”, ale po rozważeniu za
i przeciw, było zdecydowanie za dużo negatywnych konsekwencji tego wyboru.
-
Dosyć, że ćpunka to jeszcze grubaska – zaśmiała mi się prosto w twarz.
Zabolało. Nie odważyłam się spojrzeć w jej oczy, po prostu patrzyłam na swoje
dłonie i wyobrażałam sobie na nich świeżą, rozciętą ranę. Zaraz, zaraz. Czy ja
pomyślałam o żyletce? Czy właśnie w tej chwili człowiek zaczyna się
samookaleczać? Jak nigdy byłam gotowa, by to zrobić. Zamarłam, gdy do moich
uszu doszły te dwa słowa: „Powinnaś umrzeć”. Zaszyły się w mojej głowie i
rozkruszyły moją ostatnią część serca, jaka została mi po odejściu z domu.
Spojrzała się na mnie ostatni raz i widząc, że nie reaguje wyszła. Taka była
moja matka. Pełna klasy i egoizmu. Gdy drzwi zamknęły się z hukiem, chwyciłam
kopertówkę i wyciągnęłam z niej zapalniczkę. Oparłam głowę o ramę drzwi,
wlepiając wzrok w płomień. Po głowie zaczęła krążyć mi jakaś głupia melodia, do
której dobrze znałam słowa. Nie chciałam stamtąd wychodzić, ale zdawało mi się,
że Lou widział, jak tu wchodziłam. Mógłby się zaniepokoić czy czasem nie
uciekłam, a wtedy miałabym przechlapane. Zgasiłam zapalniczkę i jak poparzona
podniosłam się.
Delikatnie
uchyliłam drzwi, przypominając sobie wszystkie rady Tomlinsona. Szłam pewnie
przed siebie nie patrząc pod nogi, co naprawdę było dla mnie wielkim wyczynem,
gdyż moja koordynacja ruchowa w tak wysokich butach, nie należała do
najlepszych. Przechodząc obok, swoją drogą, bardzo ładnych kobiet, czułam ich
szydercze spojrzenia wlepione w moją figurę. Pomimo bielizny wyszczuplającej
nadal czułam się gruba i byłam jedną z najgrubszych zebranych tu pań. Kamień
spadł mi z serca, jak zobaczyłam Louisa, ale tak szybko jak zaczęłam się
cieszyć, moja radość zamieniła się w zmartwienie. Nie, no dobra, byłam zazdrosna,
gdyż stała obok niego naprawdę chuda dziewczyna. Jezu, od kiedy oceniam ludzi
po figurze? Jak mogłam się zmienić przez dwie noce? Upominając się w myślach o
mojej nagłej zmianie nawet nie zauważyłam, że podeszłam do kelnera.
-
Coś podać, panienko? – zapytał wyraźnie spięty. Lekko obróciłam się o kilka
stopni i zauważyłam morderczy wzrok Louisa, wbitego nie we mnie, ale w
chłopaka, z którym rozmawiałam, o ile można było to nazwać rozmową.
-
Umm… Czy mógłby mi pan pokazać, gdzie mogę zapalić? – uśmiechnęłam się
nieśmiało. On słysząc moje pytanie rozluźnił się automatycznie, pokazując przy
tym szereg śnieżnobiałych zębów.
-
Jasne, chodźmy – odparł, chwytając pewniej moją dłoń. Wyobrażałam sobie minę
Louisa na ten gest, lecz postanowiłam nie sprawdzać jego reakcji. Nie
odwracając się w tył, jak na kobietę przystało szłam za mężczyzną. W sumie
nawet nie miałam czasu mu się dokładnie przyjrzeć. Miał „na oko” może z metr
osiemdziesiąt i około dwadzieścia cztery lata. Student – pomyślałam. Po raz
pierwszy poczułam się naprawdę swobodnie, nie myślałam o tym co mnie czeka w
domu, tylko po prostu zrobiłam coś innego, na co nigdy nie miałabym odwagi. Co
to było? Sprzeciwiłam się mojemu największemu koszmarowi.
Dopiero
wychodząc z budynku, poczułam, jak w środku było duszno. Na dworze nie było
zimno, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż wyszłam w samej sukience. Usiadłam na
murek, rzucając gdzieś w kąt tę całą kulturę i odpowiednie zachowanie snobów.
Byłam sobą.
Wyciągnęłam
z torebki paczkę fajek, nie chciałam palić, ale po coś tu przyszłam.
-
Jestem Leo – mój nieznany towarzysz przedstawił się. Wyciągnęłam ustnik z
pomiędzy warg i podałam mu prawą rękę.
-
Lana – odparłam cicho.
-
Jesteś dziewczyną Louisa? – zapytał speszony. Chyba nawet się zarumienił.
-
Nie, znaczy tak... – poprawiłam się automatycznie. On popatrzył na mnie jak na
głupią, a ja spuściłam głowę. – To skomplikowane – dodałam.
-
Hej, zmieńmy temat – zaproponował, widząc moje zmieszanie, a ja przytaknęłam.
Leo okazał się naprawdę całkiem normalny i koleżeński. Rozmowa tak bardzo nam
się kleiła, że obydwoje straciliśmy poczucie czasu. Przypomniał nam o tym sam
Louis.
Widząc
jego sylwetkę, w ramie wielkich dębowych drzwi wejściowych, omal zawału nie
dostałam. Moje mięśnie, które były rozluźnione, spięły się mimowolnie.
Zeskoczyłam z murku tak samo jak Leo, który wcześniej się do mnie przysiadł i
delikatnie podeszłam do Tomlinsona. W mojej głowie pojawiła się pewna scenka,
ale gdy dłoń bruneta odnalazła moją i mocna ją ścisnęła, zrezygnowałam z niej.
Czekałam, aż zacznie krzyczeć, oczerniać mnie, ale stało się zupełnie coś
innego. No tak, opieprz dostanę dopiero w domu albo w aucie.
-
Skarbie, ile razy powtarzałem ci, że nie masz palić? – zapytał przez zęby,
wcale na mnie nie patrząc. Jego wzrok utkwił w oczach mojego nowego kolegi. Ta
wrogość, czuć ją było na parę metrów. Miałam złe przeczucia.
-
Przepraszam – odparłam. Lekko speszona spuściłam wzrok na dół.
-
Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, kim ona jest? – zaczął niepewnie, a ja
drgnęłam. Chociaż tak naprawdę sama byłam ciekawa, jak mnie przedstawi. – To
moja narzeczona – kontynuował, a ja musiałam się powstrzymać, by nie wybuchnąć
śmiechem. To tak zabawnie brzmi. Musze się pogodzić w końcu z tym, iż wychodzę
za mąż. Strasznie ciekawiło mnie to jak zareagował Leo, dlatego spojrzałam na
jego chłopaka. Zmieszany nie wiedział co ma zrobić, aż mi się go żal zrobiło.
-
Louis – zaczęłam.
(…)
Mój
wzrok wędrował z obrazu na obraz, próbując zinterpretować jego znaczenie. Pełno
symboli, przeróżne znaki, o jakich w ogóle nie miałam pojęcia, ekspresja,
abstrakcja i realizm - tego można było dopatrzeć się wszędzie. Nigdy nie byłam
wielką fanką sztuki i nie miałam prawa oceniać żadnego z tych dzieł, ale to
było moje jedyne wyjście, by nie napotkać wzroku bruneta. Na moje nieszczęście
nasza krótka droga miała dobiec końca. Zaczęło mnie zastanawiać to, która jest
godzina. Odnosiłam wrażenie, że siedziałam tam z dobre cztery godziny. Gdy
znaleźliśmy się na parkiecie sali balowej, zaczęłam się rozglądać w
poszukiwaniu zegara. Musiał gdzieś tam być, choćby biorąc pod uwagę to, że we
wszystkich amerykańskich filmach tak właśnie było.
-
Jesteś moja – głos Louisa tak blisko przy moim uchu wywołał u mnie szybsze
bicie serca. Po chwili, gdy dotarło do mnie co on powiedział, poczułam dziwne
uczucie w dolnej partii brzucha. Może normalna dziewczyna w takiej chwili
cieszyłaby się, ale ja byłam przerażona. Czy to znaczyło, że się w nim
zakochałam? Ale ja tego nie chciałam. Boje się uczuć, boje się zostać zraniona.
Gratuluje. Właśnie do mojej kolekcji dołączył nowy problem.
-
Lana – zaczął, a ja odruchowo zagryzłam wargę. Co ja wyprawiam, za dużo
książek. No i proszę jak to na mnie wpłynęło? – Jeszcze raz tak zrobisz, a
porozmawiamy inaczej.
„On
mnie dotyka, dotyka mnie” to krzyczał głos gdzieś w środku mojej głowy.
Wewnętrzna walka ze sobą, kto by pomyślał. Zaraz, zaraz przecież jego zdanie
miało dwa znaczenia. Chodziło mu raczej o zagryzanie wargi czy o rozmawianie z
chłopakami? O mój Boże! Jaką ja mam słabą koncentracje!
Moja
dłoń, w skutek tak mocnego chwytu bruneta, zrobiła się blada.
Odezwij
się, Lana – zachęciłam się w myślach.
-
Denerwujesz się? – zapytałam, on zdziwiony popatrzał na mnie.
-
Nie mam czym – odparł pewnie. Sposób w jaki to powiedział, dał mi do
zrozumienia, że nie ma ochoty na dalsze pytania z mojej strony.
Hejcia
,misie !
Wiem
,że długo nie dodaje i wiem, że rozdziały nie są jakies watrę przeczytania.
Naprawdę was przepraszam !
Staram
się jak mogę pisać, ale nie zawsze mam wenę. Następny rozdział pisałam 6 razy
od nowa i jeszcze mi się nie podoba dlatego nie wiem kiedy będzie L
Pytajcie
smiało na asku, odpowiadam na wszystko x
·
Strasznie
dużo osób piszę o moim stylu pisania, że jest fajny. Dziękuje to strasznie miłe
i aż chce mi się pisać więcej.
Zawsze
po przeczytaniu długiego komentarza od razu zabieram się za pisanie rozdziału
dlatego misie komentujcie- nie musi być to oczywiście pozytywny komentarz możecie
zwrócić mi uwagę, bo nie jestem idealna xx
Miłej nocy xx
Tak się ucieszyłam, że dodałaś nowy rozdział :*
OdpowiedzUsuńMoże i nie było go trochę długo, ale na TAKI rozdział warto czekać
przepraszam za wyrażenie, ale matka Lany jest zwykłą suką :))
Nie mam bladego pojęcia co mam myśleć o Louisie, po prostu bladego
Uwierz mi jestem wielką fanką twojego opowiadania <3
I będę wyczekiwać na kolejny nawet miesiąc :3
Louis mnie denerwuje. Nie wiem, dlaczego. Od tak po prostu - dla zasady xd
OdpowiedzUsuńLana powinna dać w pysk swojej matce, kiedy miała ku temu odpowiednią okazją. Pieprzyć to, że ktoś mógłby to zobaczyć! Z takimi jak ona trzeba szybko, krótko i na temat.
Lubię Leo. Jak dla mnie mógłby pokazać się jeszcze parę razy w tym opowiadaniu. Na pewno nie będę narzekać ;d
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny :)
Super jak zawsze czekam na nn❤
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Szkoda mi trochę Lany :c To jak wszyscy ja traktują jest okropne. Nie zasłużyła sobie na to.
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
Ahhh cudooo *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. ;)
Nie rozumiem! Przecież na zdjęciach Lana jest śliczna! W sumie ja wiele rzeczy nie rozumiem ;p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to genialny! <3
Nie mogę się doczekać nexta =*
<3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, był taki, hmmmm.... cudowny *.*
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam tego Leo, ponieważ był miły dla Lany, co jak narazie było pierwszą taką sytuacją. Cóż dużo mówić, było świetnie i czekam na next <3
Podoba mi się jak piszesz, rób to dalej, bo idziesz w dobrym kierunku.
OdpowiedzUsuńRozdział super <3
OdpowiedzUsuńEntuzjazm po zobaczeniu nowego rozdziału nieco spadł po przeczytaniu, głównie z tego powodu, że nic większego się nie działo, jednak to ff bardzo przypadło mi do gustu i wciąż mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Długie komentarze powiadasz? Okej, postaram się. xD
OdpowiedzUsuńLouis jest zazdrosny! Louis jest zazdrosny! Louis jest zazdrosny! To takie cholernie urocze! ^///^ Oh, Louie, Louie...
Leo... hm... Nie lubię go. Tak jakoś mam złe przeczucia co do osób, które od tak z dupy są dla kogoś miłe. Może to dziwne, ale tak to już jest jak się nie ma zaufania do ludzi. Dobrze, że się z naszą Laną tak dobrze dogadywał, no ale... No jakoś mi nie podpadł. Nawet jeśli z opisu naszej chudziny jest przystojny =3='
Z doświadczenia wiem, że przystojny=zły.
Pani mama, jest złą jędzą i współczuję strasznie ludziom, którzy muszą z nią przebywać, chyba że są równie egoistyczni i mendowaci. Chętnie bym ją zamknęła w jakiejś skrzynce, najlepiej obwiązanej łańcuchami z wielką ilością kłódek, zakopała w środku lasu, a klucze wyrzuciła do morza. Każdego innego.
No to nie mogę się doczekać następnego. Życzę dużo, dużo weny i pamiętaj, że nie każdy rozdział musi być idealny żeby był cudowny. ^^
Pozdrawiam xx
Hej! Niestety, ale stwierdzam, że... Matka Lany to po prostu... No nie chcę się tu jakoś niezbyt kulturalnie wyrażać, w każdym razie chodzi mi o to,że jest największą jędzą dla swojej córki jaką można być! Ja na miejscu Lany bym nie wytrzymała. Po prostu w twarz i po sprawie! Uch...
OdpowiedzUsuńAle za to bardzo polubiłam Leo. Chyba każdy go polubił ;) Mógłby się jeszcze pokazywać w opowiadaniu :D
Pozdrawiam, życzę weny! ;)
Przeczytałam jeden z komentarzy i zaczęłam się śmiać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co złego jest w byciu dla kogoś miłym.
Ale każdy świat ocenia przez pryzmat własnej osoby, więc...
No...
Ale dość, teraz rozdział:
Rany. Rany. Rany.
Ta relacja między Louisem a Laną jest co najmniej chora.
Nie rozumiem jej i to mnie drażni, ech.
Pani Mama Lany jest... bardzo... hm... urocza?
Leo! Śliczny, cudny, kochany <3
Jejuśku.
Super, że się dogaduje z Laną.
Jest taki słodki.
Jak kotek.
Tak mi się smutno zrobiło, jak Lou zrobił Wejście Smoka.
Głupek.
Teraz strona techniczna:
Tu jest tyle błędów interpunkcyjnych, że głowa mała :')
Tu nie ma przecinka, choć powinien. Tam jest, choć nie powinien.
Niby takie błahostki, ale przeszkadzają w czytaniu.
Znaczy - przynajmniej mi.
Poza tym krótki rozdział!
Dlaczego taki krótki?
Zgoda, dużo się dzieje.
Ale krótki!
Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy!
Gorącej herbatki, inspirujących książek i bodźców do dalszego pisania! <3
http://zimno-zimno.blogspot.com/ (24)
Węgielek xx
Jej matka jest wredną suką
OdpowiedzUsuńLeo polubiłam
jejku rozdział jest naprawdę świetny i czekam na następne. xx
warto czekac misiu x
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój sposób pisania.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam ff o Louise, ale już je kocham *o*
Leo kurde nie pałam do ciebie uczuciem... Przepraszam xd Matka Lany... brak słów. Totalna suka bez uczuć.
Tak czy siak kocham Lou w tym opowiadaniu i kocham Lanę. Koniec kropka. Nic tego nie zmieni.
Czeeekam na następny rozdział, bo ten był świetny!
Weny i inspiracji do dalszego pisania :)
Pozdrowionka :*
Długi komentarz? Postaram się, ale nie obiecuję, bo muszę przyznać, że nie jestem w tym dobra...
OdpowiedzUsuńMogę szczerzę powiedzieć, że mnie również bardzo podoba się twój styl pisania. Nie piszesz tylko dialogów, które teraz tak naprawdę wstawia wiele blogerek. Pomijam fakt, że nie wygląda to ładnie, ale też nie można wczuć się w sytuację bohaterów, poczuć tego co czują, widzieć świata ich oczami. Jeśli o to chodzi, to zawsze zwracam na to uwagę. Jakoś tak poprostu mam.
Zwrócę Ci jedną uwagę, bo muszę się do czegoś doczepić, żeby nie było, że Ci tylko słodze... (XD) Zauważyłam, że w jednym z dialogów nie dałaś kropki! ,,- Jestem Leo. – Mój nieznany towarzysz przedstawił się. Wyciągnęłam ustnik z pomiędzy warg i podałam mu prawą rękę." - idealnie. Nie przejmuj się, poprostu musiałam tu coś dodać i specjalnie szukałam błędu... (XD)
Muszę przyznać, że strasznie spodobali mi się bohaterowie występujący w twoim opowiadniu. Głównie dlatego, że główną bohaterką jest Lucy Hale, ale to pomińmy... Wykreowałaś im wszystkim naprawdę ciekawe charaktery w opowiadaniu i dlatego masz u mnie dużego plusa!
I to chyba na tyle, bo już nic więcej nie wymyślę... Mam nadzieję, że jednak komentarz cię jakoś zmotywował!
Pozdrawiam Cieplutko ♥
Jeśli będziesz miała wolną chwilę, to zapraszam do siebie: http://please-rose.blogspot.com/
Kocham cię i taką tematykę bloga.
OdpowiedzUsuńCzytałam Tluste kompleksy wykrzywiaja szkielet rzeczywistosci i poruszyłaś mnie tym blogiem.
Ten zapowiada się genialnie. Musisz się rozkręcić z akcją i będzie dobrze.
To jak piszesz bardzo mi się podoba potrafisz zaintrygować.
Mam małą uwage niech główna bohaterka jeszcze nie zakochuje się w naszym seksownym Panie Tomlinsonie dajmy jej czas.
Ogólnie to rozdziały sa genialne czekam na następny.
Pozdrawiam Caro. :-)
Świetny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego :D
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam twoje ff ale zgubiłam stronę i nie mogłam później znaleźć ;// i nawet nie mów że ten rozdział jest zły bo jest świetny jak każdy inny ❤Życzę bardzo, bardzo dużo weny bo już nie mogę się doczekać kolejnej notki :D
OdpowiedzUsuńOh misia! Jakie to piękne! Nie jestem fanką 1D i gdy pomyślałam, że o nich będzie to ff to się zniechęciłam ale przeczytałam. Na początku na Wattpadzie. Jedno, drugie koniec. Pomyślałam nie! I znalazłam się tu. Tam gdzie osoby inne też mają głos, nie wiesz jak długo szukałam takiego ff. Ono pozwoliło mi się zmotywować do swoich działań. Jestem pewniejsza i bardziej otwarta. Zaczęłam zmieniać powoli swoje życie. I to dzięki tobie i twojemu ff. Jesteś wielka sercem *-*
OdpowiedzUsuńZawsze będę czekać aż twoja wena wróci i dodasz kolejny rozdział (: będę kochać chyba wszystko co napiszesz. Będę zaglądać tu nawet jeśli minie rok albo dwa bo warto poczekać i mam nadzieję, że twoja wena szybko wróci (:
OdpowiedzUsuń😱😱😱😱
OdpowiedzUsuń