7.02.2015

4. Ale ciebie nigdy

Odłożyłam delikatnie kieliszek na stół, nie zastanawiając się nad tym, jak go znajdę po przyjściu z toalety. Odszukałam wzrokiem sylwetkę Louisa, który rozmawiał, jak mniemam, z jakimiś ważnymi osobistościami i wycofałam się w tył. Nie było do tej pory okazji zamienić chodź jedno słowo z rodzicami Tomlinsona, co wywołało u mnie jeszcze większą presję niż świadomość o mojej matce, która znajdowała się w tym samym budynku. Tyle lat… Nie, nie wolno ci o tym myśleć – przywołałam się do porządku. Nagle w mojej głowie pojawił się głos Louisa mówiący „wyprostuj się”. Jak na zawołanie wypchnęłam moje łopatki w tył i przemierzyłam krótki dystans, dzielący mnie do łazienki. Wystrój nie powinien zrobić na mnie wielkiego wrażenia, powinnam przywyknąć do tych luksusów jakie dane mi było poczuć, powinnam być szczęśliwa, ale nie byłam. Po załatwieniu swojej potrzebny fizjologicznej podeszłam do umywalki, by umyć ręce. Odkręciłam kurek od wody i wtedy weszła ona. Kobieta, której unikałam od samego przyjścia na bankiet. W mojej głowie niczym pokaz slajdów przelatywały wspomnienia z nią związane. Szum wody lecący na moje dłonie, po chwili uświadomił mi o tym, że to się dzieje naprawdę.
-No, no, no wszystkich bym się tu spodziewała, ale ciebie nigdy – jej głos nie zmienił się , ani trochę od naszej ostatniej rozmowy. Ton jej głosu był ostry w sumie zawsze porównywałam go do męskiego.
Nabrałam powietrze do ust, które napełniło moje płuca czystym tlenem o ile można było go nazwać „czystym”. Cóż nie będę się teraz zajmować ekologiom, nie mam na to czasu. Zagryzłam wargi by po chwili je wypuścić i powiedzieć ciche „oh”
- Zauważyłam, że przyszłaś tutaj z synem pana Tomlinsona – zaczęła. Odeszłam od umywalki i chciałam wyjść, ale przechodząc obok niej poczułam, jak chwyta mnie za ramie i pcha w stronę jednej z kabin.  Pchnęła mnie z taką siłą, że poczułam przeszywający ból w kręgosłupie. Bałam się, naprawdę się bałam, chciałam krzyknąć „Louis”, ale po rozważeniu za i przeciw, było zdecydowanie za dużo negatywnych konsekwencji tego wyboru.
- Dosyć, że ćpunka to jeszcze grubaska – zaśmiała mi się prosto w twarz. Zabolało. Nie odważyłam się spojrzeć w jej oczy, po prostu patrzyłam na swoje dłonie i wyobrażałam sobie na nich świeżą, rozciętą ranę. Zaraz, zaraz. Czy ja pomyślałam o żyletce? Czy właśnie w tej chwili człowiek zaczyna się samookaleczać? Jak nigdy byłam gotowa, by to zrobić. Zamarłam, gdy do moich uszu doszły te dwa słowa: „Powinnaś umrzeć”. Zaszyły się w mojej głowie i rozkruszyły moją ostatnią część serca, jaka została mi po odejściu z domu. Spojrzała się na mnie ostatni raz i widząc, że nie reaguje wyszła. Taka była moja matka. Pełna klasy i egoizmu. Gdy drzwi zamknęły się z hukiem, chwyciłam kopertówkę i wyciągnęłam z niej zapalniczkę. Oparłam głowę o ramę drzwi, wlepiając wzrok w płomień. Po głowie zaczęła krążyć mi jakaś głupia melodia, do której dobrze znałam słowa. Nie chciałam stamtąd wychodzić, ale zdawało mi się, że Lou widział, jak tu wchodziłam. Mógłby się zaniepokoić czy czasem nie uciekłam, a wtedy miałabym przechlapane. Zgasiłam zapalniczkę i jak poparzona podniosłam się.
Delikatnie uchyliłam drzwi, przypominając sobie wszystkie rady Tomlinsona. Szłam pewnie przed siebie nie patrząc pod nogi, co naprawdę było dla mnie wielkim wyczynem, gdyż moja koordynacja ruchowa w tak wysokich butach, nie należała do najlepszych. Przechodząc obok, swoją drogą, bardzo ładnych kobiet, czułam ich szydercze spojrzenia wlepione w moją figurę. Pomimo bielizny wyszczuplającej nadal czułam się gruba i byłam jedną z najgrubszych zebranych tu pań. Kamień spadł mi z serca, jak zobaczyłam Louisa, ale tak szybko jak zaczęłam się cieszyć, moja radość zamieniła się w zmartwienie. Nie, no dobra, byłam zazdrosna, gdyż stała obok niego naprawdę chuda dziewczyna. Jezu, od kiedy oceniam ludzi po figurze? Jak mogłam się zmienić przez dwie noce? Upominając się w myślach o mojej nagłej zmianie nawet nie zauważyłam, że podeszłam do kelnera.
- Coś podać, panienko? – zapytał wyraźnie spięty. Lekko obróciłam się o kilka stopni i zauważyłam morderczy wzrok Louisa, wbitego nie we mnie, ale w chłopaka, z którym rozmawiałam, o ile można było to nazwać rozmową.
- Umm… Czy mógłby mi pan pokazać, gdzie mogę zapalić? – uśmiechnęłam się nieśmiało. On słysząc moje pytanie rozluźnił się automatycznie, pokazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów.
- Jasne, chodźmy – odparł, chwytając pewniej moją dłoń. Wyobrażałam sobie minę Louisa na ten gest, lecz postanowiłam nie sprawdzać jego reakcji. Nie odwracając się w tył, jak na kobietę przystało szłam za mężczyzną. W sumie nawet nie miałam czasu mu się dokładnie przyjrzeć. Miał „na oko” może z metr osiemdziesiąt i około dwadzieścia cztery lata. Student – pomyślałam. Po raz pierwszy poczułam się naprawdę swobodnie, nie myślałam o tym co mnie czeka w domu, tylko po prostu zrobiłam coś innego, na co nigdy nie miałabym odwagi. Co to było? Sprzeciwiłam się mojemu największemu koszmarowi.
Dopiero wychodząc z budynku, poczułam, jak w środku było duszno. Na dworze nie było zimno, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż wyszłam w samej sukience. Usiadłam na murek, rzucając gdzieś w kąt tę całą kulturę i odpowiednie zachowanie snobów. Byłam sobą.
Wyciągnęłam z torebki paczkę fajek, nie chciałam palić, ale po coś tu przyszłam.
- Jestem Leo – mój nieznany towarzysz przedstawił się. Wyciągnęłam ustnik z pomiędzy warg i podałam mu prawą rękę.
- Lana – odparłam cicho.
- Jesteś dziewczyną Louisa? – zapytał speszony. Chyba nawet się zarumienił.
- Nie, znaczy tak... – poprawiłam się automatycznie. On popatrzył na mnie jak na głupią, a ja spuściłam głowę. – To skomplikowane – dodałam.
- Hej, zmieńmy temat – zaproponował, widząc moje zmieszanie, a ja przytaknęłam. Leo okazał się naprawdę całkiem normalny i koleżeński. Rozmowa tak bardzo nam się kleiła, że obydwoje straciliśmy poczucie czasu. Przypomniał nam o tym sam Louis.
Widząc jego sylwetkę, w ramie wielkich dębowych drzwi wejściowych, omal zawału nie dostałam. Moje mięśnie, które były rozluźnione, spięły się mimowolnie. Zeskoczyłam z murku tak samo jak Leo, który wcześniej się do mnie przysiadł i delikatnie podeszłam do Tomlinsona. W mojej głowie pojawiła się pewna scenka, ale gdy dłoń bruneta odnalazła moją i mocna ją ścisnęła, zrezygnowałam z niej. Czekałam, aż zacznie krzyczeć, oczerniać mnie, ale stało się zupełnie coś innego. No tak, opieprz dostanę dopiero w domu albo w aucie.
- Skarbie, ile razy powtarzałem ci, że nie masz palić? – zapytał przez zęby, wcale na mnie nie patrząc. Jego wzrok utkwił w oczach mojego nowego kolegi. Ta wrogość, czuć ją było na parę metrów. Miałam złe przeczucia.
- Przepraszam – odparłam. Lekko speszona spuściłam wzrok na dół.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, kim ona jest? – zaczął niepewnie, a ja drgnęłam. Chociaż tak naprawdę sama byłam ciekawa, jak mnie przedstawi. – To moja narzeczona – kontynuował, a ja musiałam się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem. To tak zabawnie brzmi. Musze się pogodzić w końcu z tym, iż wychodzę za mąż. Strasznie ciekawiło mnie to jak zareagował Leo, dlatego spojrzałam na jego chłopaka. Zmieszany nie wiedział co ma zrobić, aż mi się go żal zrobiło.
- Louis – zaczęłam.

(…)

Mój wzrok wędrował z obrazu na obraz, próbując zinterpretować jego znaczenie. Pełno symboli, przeróżne znaki, o jakich w ogóle nie miałam pojęcia, ekspresja, abstrakcja i realizm - tego można było dopatrzeć się wszędzie. Nigdy nie byłam wielką fanką sztuki i nie miałam prawa oceniać żadnego z tych dzieł, ale to było moje jedyne wyjście, by nie napotkać wzroku bruneta. Na moje nieszczęście nasza krótka droga miała dobiec końca. Zaczęło mnie zastanawiać to, która jest godzina. Odnosiłam wrażenie, że siedziałam tam z dobre cztery godziny. Gdy znaleźliśmy się na parkiecie sali balowej, zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu zegara. Musiał gdzieś tam być, choćby biorąc pod uwagę to, że we wszystkich amerykańskich filmach tak właśnie było.
- Jesteś moja – głos Louisa tak blisko przy moim uchu wywołał u mnie szybsze bicie serca. Po chwili, gdy dotarło do mnie co on powiedział, poczułam dziwne uczucie w dolnej partii brzucha. Może normalna dziewczyna w takiej chwili cieszyłaby się, ale ja byłam przerażona. Czy to znaczyło, że się w nim zakochałam? Ale ja tego nie chciałam. Boje się uczuć, boje się zostać zraniona. Gratuluje. Właśnie do mojej kolekcji dołączył nowy problem.
- Lana – zaczął, a ja odruchowo zagryzłam wargę. Co ja wyprawiam, za dużo książek. No i proszę jak to na mnie wpłynęło? – Jeszcze raz tak zrobisz, a porozmawiamy inaczej.
„On mnie dotyka, dotyka mnie” to krzyczał głos gdzieś w środku mojej głowy. Wewnętrzna walka ze sobą, kto by pomyślał. Zaraz, zaraz przecież jego zdanie miało dwa znaczenia. Chodziło mu raczej o zagryzanie wargi czy o rozmawianie z chłopakami? O mój Boże! Jaką ja mam słabą koncentracje!
Moja dłoń, w skutek tak mocnego chwytu bruneta, zrobiła się blada.
Odezwij się, Lana – zachęciłam się w myślach.
- Denerwujesz się? – zapytałam, on zdziwiony popatrzał na mnie.
- Nie mam czym – odparł pewnie. Sposób w jaki to powiedział, dał mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalsze pytania z mojej strony.

 


  
Hejcia ,misie !

Wiem ,że długo nie dodaje i wiem, że rozdziały nie są jakies watrę przeczytania. Naprawdę was przepraszam !
Staram się jak mogę pisać, ale nie zawsze mam wenę. Następny rozdział pisałam 6 razy od nowa i jeszcze mi się nie podoba dlatego nie wiem kiedy będzie L

Pytajcie smiało na asku, odpowiadam na wszystko x


·         Strasznie dużo osób piszę o moim stylu pisania, że jest fajny. Dziękuje to strasznie miłe i aż chce mi się pisać więcej.


Zawsze po przeczytaniu długiego komentarza od razu zabieram się za pisanie rozdziału dlatego misie komentujcie- nie musi być to oczywiście pozytywny komentarz możecie zwrócić mi uwagę, bo nie jestem idealna xx

 Miłej nocy xx

27 komentarzy:

  1. Tak się ucieszyłam, że dodałaś nowy rozdział :*
    Może i nie było go trochę długo, ale na TAKI rozdział warto czekać
    przepraszam za wyrażenie, ale matka Lany jest zwykłą suką :))
    Nie mam bladego pojęcia co mam myśleć o Louisie, po prostu bladego
    Uwierz mi jestem wielką fanką twojego opowiadania <3
    I będę wyczekiwać na kolejny nawet miesiąc :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis mnie denerwuje. Nie wiem, dlaczego. Od tak po prostu - dla zasady xd
    Lana powinna dać w pysk swojej matce, kiedy miała ku temu odpowiednią okazją. Pieprzyć to, że ktoś mógłby to zobaczyć! Z takimi jak ona trzeba szybko, krótko i na temat.
    Lubię Leo. Jak dla mnie mógłby pokazać się jeszcze parę razy w tym opowiadaniu. Na pewno nie będę narzekać ;d
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jak zawsze czekam na nn❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! Szkoda mi trochę Lany :c To jak wszyscy ja traktują jest okropne. Nie zasłużyła sobie na to.
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahhh cudooo *.*
    Zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem! Przecież na zdjęciach Lana jest śliczna! W sumie ja wiele rzeczy nie rozumiem ;p
    Co do rozdziału to genialny! <3
    Nie mogę się doczekać nexta =*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo mi się podobał, był taki, hmmmm.... cudowny *.*
    Bardzo polubiłam tego Leo, ponieważ był miły dla Lany, co jak narazie było pierwszą taką sytuacją. Cóż dużo mówić, było świetnie i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się jak piszesz, rób to dalej, bo idziesz w dobrym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział super <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Entuzjazm po zobaczeniu nowego rozdziału nieco spadł po przeczytaniu, głównie z tego powodu, że nic większego się nie działo, jednak to ff bardzo przypadło mi do gustu i wciąż mi się podoba.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Długie komentarze powiadasz? Okej, postaram się. xD
    Louis jest zazdrosny! Louis jest zazdrosny! Louis jest zazdrosny! To takie cholernie urocze! ^///^ Oh, Louie, Louie...
    Leo... hm... Nie lubię go. Tak jakoś mam złe przeczucia co do osób, które od tak z dupy są dla kogoś miłe. Może to dziwne, ale tak to już jest jak się nie ma zaufania do ludzi. Dobrze, że się z naszą Laną tak dobrze dogadywał, no ale... No jakoś mi nie podpadł. Nawet jeśli z opisu naszej chudziny jest przystojny =3='
    Z doświadczenia wiem, że przystojny=zły.
    Pani mama, jest złą jędzą i współczuję strasznie ludziom, którzy muszą z nią przebywać, chyba że są równie egoistyczni i mendowaci. Chętnie bym ją zamknęła w jakiejś skrzynce, najlepiej obwiązanej łańcuchami z wielką ilością kłódek, zakopała w środku lasu, a klucze wyrzuciła do morza. Każdego innego.
    No to nie mogę się doczekać następnego. Życzę dużo, dużo weny i pamiętaj, że nie każdy rozdział musi być idealny żeby był cudowny. ^^
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Niestety, ale stwierdzam, że... Matka Lany to po prostu... No nie chcę się tu jakoś niezbyt kulturalnie wyrażać, w każdym razie chodzi mi o to,że jest największą jędzą dla swojej córki jaką można być! Ja na miejscu Lany bym nie wytrzymała. Po prostu w twarz i po sprawie! Uch...
    Ale za to bardzo polubiłam Leo. Chyba każdy go polubił ;) Mógłby się jeszcze pokazywać w opowiadaniu :D
    Pozdrawiam, życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam jeden z komentarzy i zaczęłam się śmiać.
    Nie wiem, co złego jest w byciu dla kogoś miłym.
    Ale każdy świat ocenia przez pryzmat własnej osoby, więc...
    No...

    Ale dość, teraz rozdział:
    Rany. Rany. Rany.
    Ta relacja między Louisem a Laną jest co najmniej chora.
    Nie rozumiem jej i to mnie drażni, ech.
    Pani Mama Lany jest... bardzo... hm... urocza?

    Leo! Śliczny, cudny, kochany <3
    Jejuśku.
    Super, że się dogaduje z Laną.
    Jest taki słodki.
    Jak kotek.
    Tak mi się smutno zrobiło, jak Lou zrobił Wejście Smoka.
    Głupek.

    Teraz strona techniczna:
    Tu jest tyle błędów interpunkcyjnych, że głowa mała :')
    Tu nie ma przecinka, choć powinien. Tam jest, choć nie powinien.
    Niby takie błahostki, ale przeszkadzają w czytaniu.
    Znaczy - przynajmniej mi.

    Poza tym krótki rozdział!
    Dlaczego taki krótki?
    Zgoda, dużo się dzieje.
    Ale krótki!
    Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy!

    Gorącej herbatki, inspirujących książek i bodźców do dalszego pisania! <3

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ (24)

    Węgielek xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Jej matka jest wredną suką
    Leo polubiłam
    jejku rozdział jest naprawdę świetny i czekam na następne. xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam twój sposób pisania.
    Pierwszy raz czytam ff o Louise, ale już je kocham *o*
    Leo kurde nie pałam do ciebie uczuciem... Przepraszam xd Matka Lany... brak słów. Totalna suka bez uczuć.
    Tak czy siak kocham Lou w tym opowiadaniu i kocham Lanę. Koniec kropka. Nic tego nie zmieni.
    Czeeekam na następny rozdział, bo ten był świetny!
    Weny i inspiracji do dalszego pisania :)
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Długi komentarz? Postaram się, ale nie obiecuję, bo muszę przyznać, że nie jestem w tym dobra...
    Mogę szczerzę powiedzieć, że mnie również bardzo podoba się twój styl pisania. Nie piszesz tylko dialogów, które teraz tak naprawdę wstawia wiele blogerek. Pomijam fakt, że nie wygląda to ładnie, ale też nie można wczuć się w sytuację bohaterów, poczuć tego co czują, widzieć świata ich oczami. Jeśli o to chodzi, to zawsze zwracam na to uwagę. Jakoś tak poprostu mam.
    Zwrócę Ci jedną uwagę, bo muszę się do czegoś doczepić, żeby nie było, że Ci tylko słodze... (XD) Zauważyłam, że w jednym z dialogów nie dałaś kropki! ,,- Jestem Leo. – Mój nieznany towarzysz przedstawił się. Wyciągnęłam ustnik z pomiędzy warg i podałam mu prawą rękę." - idealnie. Nie przejmuj się, poprostu musiałam tu coś dodać i specjalnie szukałam błędu... (XD)
    Muszę przyznać, że strasznie spodobali mi się bohaterowie występujący w twoim opowiadniu. Głównie dlatego, że główną bohaterką jest Lucy Hale, ale to pomińmy... Wykreowałaś im wszystkim naprawdę ciekawe charaktery w opowiadaniu i dlatego masz u mnie dużego plusa!
    I to chyba na tyle, bo już nic więcej nie wymyślę... Mam nadzieję, że jednak komentarz cię jakoś zmotywował!
    Pozdrawiam Cieplutko ♥
    Jeśli będziesz miała wolną chwilę, to zapraszam do siebie: http://please-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham cię i taką tematykę bloga.
    Czytałam Tluste kompleksy wykrzywiaja szkielet rzeczywistosci i poruszyłaś mnie tym blogiem.
    Ten zapowiada się genialnie. Musisz się rozkręcić z akcją i będzie dobrze.
    To jak piszesz bardzo mi się podoba potrafisz zaintrygować.
    Mam małą uwage niech główna bohaterka jeszcze nie zakochuje się w naszym seksownym Panie Tomlinsonie dajmy jej czas.
    Ogólnie to rozdziały sa genialne czekam na następny.
    Pozdrawiam Caro. :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedyś czytałam twoje ff ale zgubiłam stronę i nie mogłam później znaleźć ;// i nawet nie mów że ten rozdział jest zły bo jest świetny jak każdy inny ❤Życzę bardzo, bardzo dużo weny bo już nie mogę się doczekać kolejnej notki :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Oh misia! Jakie to piękne! Nie jestem fanką 1D i gdy pomyślałam, że o nich będzie to ff to się zniechęciłam ale przeczytałam. Na początku na Wattpadzie. Jedno, drugie koniec. Pomyślałam nie! I znalazłam się tu. Tam gdzie osoby inne też mają głos, nie wiesz jak długo szukałam takiego ff. Ono pozwoliło mi się zmotywować do swoich działań. Jestem pewniejsza i bardziej otwarta. Zaczęłam zmieniać powoli swoje życie. I to dzięki tobie i twojemu ff. Jesteś wielka sercem *-*

    OdpowiedzUsuń
  22. Zawsze będę czekać aż twoja wena wróci i dodasz kolejny rozdział (: będę kochać chyba wszystko co napiszesz. Będę zaglądać tu nawet jeśli minie rok albo dwa bo warto poczekać i mam nadzieję, że twoja wena szybko wróci (:

    OdpowiedzUsuń
  23. 😱😱😱😱

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE