25.01.2015

3. Siedem lat nieszczęścia

Siedziałam, jak mogłam się tylko domyśleć, w jednym z najdroższych aut, które dotychczas widziałam.  Louis kierował po mojej prawej. To bardzo niezręczne siedzieć obok osoby, przy której nie czujesz się swobodnie. Miałam wrażenie, że wzrok bruneta cały czas jest utkwiony na moim brzuchu bądź udach. Zakrywałam się zawsze, jak tylko potrafiłam, ale jego spojrzenie było tak upokarzające, że naprawdę miałam ochotę stamtąd wyjść.
- Możesz przestać? – zapytałam zirytowana. Jego klatka piersiowa podniosła się w górę i z powrotem opadła na dół. Brał szybkie wdechy, co ja takiego powiedziałam?
- Rozkazujesz mi, kochanie? Pamiętasz kto wyciągnął cię z tego bagna? - miał rację, słysząc jego przepełniony dumą głos, zrezygnowałam z jakiejkolwiek wymiany zdań. Prawda była taka, pomógł mi, gdy nie miałam do siebie szacunku.
Z niecierpliwością czekałam tylko, aż dojedziemy na miejsce, gdy to się stało jako pierwsza opuściłam samochód. Nim się obróciłam poczułam oddech Louisa przy moim uchu „Zgodzisz się na wszystko co ci zaproponują, kocie”. Oszołomiona pokiwałam delikatnie głową, a ten zadowolony klepnął mnie w pośladek.
Jak można było się domyśleć, klinika ta była tylko dla osób zamożnych i mało jakiego człowieka byłoby stać na taki zabieg. Louis podszedł do recepcji, a ja stanęłam gdzieś z boku mało widoczna. Pani za ladą była bardzo szczupła i opięto ubrana. Zaskakujące było to, że miała całkiem gigantyczny biust jak na tak drobne ciało. Pewnie sobie zrobiła.
Patrzała tak na Louisa, jakby chciała go tu i teraz przelecieć, poczułam się zazdrosna, dlaczego?
Przecież jestem jego. Znaczy, nie wiem, co miałam rozumieć przez te słowa. On nawet mnie nie dotknie, przez moją tuszę, a tu ma taką chudą, piękną kobietę. Niestety nie mogłam nie zauważyć tego, jak Louis się na nią patrzył, więc po prostu się wycofałam i wyszłam na dwór.
Usiadłam na jednym ze schodków, położyłam swoją torebkę na kolana i zaczęłam szukać paczki papierosów. Nie paliłam często , ale zawsze ją miałam, tak na wszelki wypadek.
Włożyłam ustnik między wargi i podpaliłam końcówkę zapalniczką. Zdążyłam pociągnąć tylko dwa razy, gdy niespodziewanie papieros został mi wyrwany. Spojrzałam na winowajcę tego zdarzenia i zobaczyłam wściekłego Louisa. Szarpnął mnie tak, bym się podniosła i mocno ścisnął mój nadgarstek.
- Co ty wyprawiasz do kurwy? – wściekłość biła od niego co najmniej na kilka kilometrów.
- Poszłam zapalić, idioto –wkurzyłam się, straciłam jednego papierosa.
- Nagle zachciało ci się palić? – zapytał przez zęby.
- Skąd mam wiedzieć, w którym momencie będę potrzebować nikotyny? – spytałam.
- I nie chodziło to o tą kobietę za ladą? – zmarszczył czoło.
- Zwykła dziwka – oznajmiłam.
- Nie zapominaj, że ona zarabia uczciwie pieniądze – jego surowy głos odbił się echem w mojej głowie.
Przełknęłam głośno ślinę i tym razem posłusznie bez żadnej kłótni weszłam do kliniki. Na początku poszłam na jakieś maseczki, potem regulowanie brwi, następnie do kosmetyczki, która dawała mi porady jak się malować, a na sam koniec fryzjer.
Moje czarne, kręcone włosy, które sięgały za pupę, miałam ściąć trochę, mniej więcej do biustu.
Ale zawarłam umowę z Louisem, a po dzisiejszej sytuacji z papierosem postanowiłam zostać potulna jak baranek.
Z bólem serca zgodziłam się na nadanie mojej fryzurze jakiegoś kształtu.
Zasłoniłam oczy, gdy pierwsze kosmyki zaczęły spadać na podłogę. Siedziałam tak z dobre dwadzieścia minut, gdy moja fryzura była skończona, otworzyłam oczy i zaniemówiłam. Efekt był naprawdę bardzo ładny. Było mi o wiele lepiej w krótszych włosach niż w długich.
Po wizycie w salonie urody przyszedł czas na wybranie sukni. Było południe. Po co mi wieczorowa suknia? Gdy auto się zatrzymało, lokaj otworzył nam drzwi. Louis jako dżentelmen, którym w cale nie był, puścił mnie przodem. Ledwo co wyszłam z auta, a poczułam, jak jego ręka chwyta moją i ciągnie w stronę sklepu. Żyrandole, bogato zdobione meble, ozdoby, a przede wszystkim rzeczy, które się w nim znajdowały, nie należały do najtańszych. Odniosłam wrażenie, że największy rozmiar jaki oni posiadali to było S, co oznaczało markowy sklep od projektanta. Tylko oni robią tak małe rozmiarówki tylko dlatego, że żal im materiałów na kobiety o jakimś kształcie. Banda snobów. Spuściłam głowę na dół ze wstydu, który wziął się za moją figurę. Do moich uszu dobiegł wysoki głos jakiejś kobiety. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam panią po pięćdziesiątce, ubraną w skąpą sukienkę, ledwo zasłaniającej jej uda. Patrzała na mnie jak na jakieś zwierzę, grube, obleśne, które w ogóle nie powinno tutaj wchodzić. Jej twarz rozpromieniła się na widok bruneta. No jasne, kto go, do cholery, nie zna? Louis schylił się lekko, by musnąć jej policzek, a ja poczułam ukłucie w podbrzuszu.
- Misa, pomożesz nam coś wybrać? – zapytał, a ja zesztywniałam. Ta kobieta ma mnie ubrać? Czy Louis robi to specjalnie, czy on za każdym razem chce mi pokazać, że jestem gruba? Przecież mogę iść na operację plastyczną, ale nie, po co? Przecież gdybym oddała się pod skalpel nie byłoby tyle zabawy. Weź się w garść – skatowałam się w myślach.
- Dla niej? – jej głos przepełniony był wyższością, zmierzyła mnie z góry na dół i zaśmiała się.
- Louis, słonko, sklep z L-kami znajduje się dwie mile stąd. Na nią tutaj nic nie będzie – zawsze myślałam, że sprzedawczynie muszą być miłe dla klientów. Jednak się pomyliłam. To XXI wiek i jeśli nie jesteś ładna, traktują cię jak gówno. Nie wiem sama dlaczego, ale z bliżej nie wyjaśnionych powodów po prostu wyszłam ze sklepu. Nie będę się poniżać. Miałam to gdzieś, iż postawiłam się Louisowi. Żaden człowiek nie pozwoli sobie na takie traktowanie. Zdawałam sobie sprawę, że nie będzie łatwo i przebywanie z brunetem będzie dużo mnie kosztować, ale to co on wyprawia, przekracza moje najśmielsze oczekiwania. Próbuje sprawić, żebym czuła się jak gówno?
Udało mu się.
Usłyszałam jak ktoś biegnie. Wiedziałam, kto to był, dlatego przyśpieszyłam kroku. Nie minęło kilka sekund, a ja poczułam, jak ktoś chwyta mój nadgarstek tak mocno, że tamuje przepływ krwi. Twarz Louisa jak zwykle nie wyrażała szczęścia, lecz agresje. Zrobiło mi się duszno, ten nadgarstek naprawdę mnie bolał.
- Masz wrócić i być miła – powiedział przez zęby. Bałam się go cholernie jak nikogo innego, więc tylko lekko pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

(…)

Siedziałam w łazience od piętnastu minut, a moim jednym zajęciem jak do tej pory było patrzenie w ścianę. Na jednej z szafek leżała sukienka, buty i biżuteria, którą miałam ubrać. Im dłużej myślałam nad tym wszystkim, tym coraz gorsze scenariusze pojawiały się w mojej głowie. Nie mogłam się skupić, jeszcze nigdy nie miałam tak słabej koncentracji jak do tej pory. Pierwszy raz pojawię się na takim przyjęciu i nie mam pojęcia jak powinnam się tam zachować.
Podskoczyłam, gdy pod drzwiami usłyszałam krzyk Louisa.
- Już, jeszcze chwilka – jak poparzona podniosłam się i podeszłam do umywalki. Opłukałam ręce, podniosłam głowę, a mój wzrok spotkał się z lustrem. Nie miałam czasu na rozmyślanie, jak było mi w tej fryzurze czy jaki mam makijaż, dlatego chwyciłam rzeczy w rękę i zaczęłam się przebierać.
Louis kupił mi bardzo obcisłą sukienkę, w którą weszłam za pomocą bielizny wyszczuplającej.
Założyłam buty i gotowa spojrzałam w lustro. Gdy zobaczyłam swoją sylwetkę chciałam uciec, wyglądałam okropnie. Moje ciało było opięte, biust zrobił się ogromny w jednej chwili, nabrała mnie ochota rzucić w te pieprzone szkoło czymś ciężkim. Pomimo tego, że nie byłam jakoś przesądna w moim mózgu zadomowiło się tak zwane „7 lat nieszczęścia”.
Oddychaj, to tylko jeden wieczór – powtarzałam sobie w myślach.
Widać, że Louisowi mój strój też niezbyt się podobał, co wyjaśniała jego mina.
- Kurwa mać – krzyknął, zaciskając dłoń. Bałam się, że mnie uderzy, dlatego odsunęłam się kilka kroków dalej. – Jak można, do diabła, doprowadzić swoje ciało do takiego stanu? – strzelam, iż było to pytanie retoryczne, na które nie chce uzyskać mojej odpowiedzi.
Czemu mnie to zabolało i poczułam się jak bezwartościowy śmieć? Powiedział i pewnie powie jeszcze wiele, wiele gorszych słów. Uratował mnie krzyk lokaja z dołu oznajmiający, ile czasu nam zostało. Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Tomlinson od razu zareagował, chwycił moją rękę i pociągnął mnie w stronę schodów. Na samym dole stała jakaś kobieta, była ubrana w czarną suknię z białym fartuszkiem. Na jej głowie znajdowała się biała przepaska, symbolizująca pokojówkę. Przywitałam się z nią, a ona w tym samym czasie podała mi mój płaszcz. Louis w tamtym momencie popisał się niesamowicie, jak na dżentelmena przystało, to on nałożył na moje ramiona okrycie. Trzymając się za ręce wyszliśmy na zewnątrz. Myśl o tym, iż moja ręka jest trzymana przez niego, bardzo mnie rozpraszała. Podobało mi się to. Jaka dziewczyna by tego nie lubiła? Tym bardziej, że Lou był naprawdę bardzo przystojny.
W samochodzie troszkę się uspokoiłam, a moje mięśnie, które zawsze w towarzystwie chłopaka napinały się, odpuściły. Oparłam się łokciem o szybę i położyłam głowę na dłoni. Znudzona, próbowałam wsłuchać się w melodie lecącą z radia. Londyn o tej porze był piękny, we wszystkich domach pozapalane światła nadawały życia. Uliczne lampy, licznie oświetlone firmy, sklepy sprawiły, że miasto było magiczne. Wśród przechodni na ulicy, moją uwagę przykuła pewna rodzina. Była tak zdumiewająco podobna do mojej, gdy szliśmy na spacer.

(…)

Na mojej ręce pojawiła się gęsia skórka, spowodowana chłodnym wiatrem. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, cały czas ruszając palcami, by nie zamarzły. Był to jeden z wieczorów , w którym ja ze swoją „rodzinką” wychodziliśmy na spacer. Wyglądało to dość sztucznie. Moja matka, ojciec i starszy brat szli przodem, licząc ile gwiazd jest wokół księżyca, a ja stałam gdzieś na uboczu, patrząc na ich radość. Już w tamtym okresie czasowym czułam się samotna. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra na bycie ich córką. Z bratem, pomimo jego uwielbienia przez rodziców, byliśmy naprawdę bardzo blisko. Mimo tego, że mama z tatą cały czas dawali mi do zrozumienia, że mają mnie gdzieś i byłam tam niechciana, on zawsze mnie wspierał, dlatego każdy jego wybryk, a było ich całkiem sporo, odkąd zaprzyjaźnił się z Louisem, ja brałam na siebie.
Lecz pewnego razu przegiął po całej linii i musiałam opuścić dom.

- Lana, obudź się – usłyszałam niski głos Louisa nad moim uchem. Otworzyłam oczy i natychmiast tego pożałowałam, gdyż ostre światło podrażniło moje tęczówki. Zamrugałam kilka razy przecierając oczy dłonią, po czym wyszłam z auta. Aż dech zaparło mi w piersi, gdy zobaczyłam budynek, który był ogromny i przypominał pałac. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, dlaczego bale są wyprawiane w takich pałacach. Można tam było naprawdę poczuć się jak księżniczka pod warunkiem, że nie byłaś mną i nie stał obok ciebie Tomlinson. Z tego całego mojego zamyślenia nawet nie zdążyłam się dobrze przyjrzeć jak wygląda. Włosy postawione w górę, czarny garnitur opinający jego wyrzeźbioną sylwetkę, czarne lakierki, drogi markowy zegarek. Perfekcja.
- Wyprostuj się – zadrżałam, gdy jego ręka dotknęła moich pleców. Jak na zawołanie przestałam się garbić i podniosłam głowę do góry, niczym kobieta pełna klasy. Starałam się również odpędzić myśli o rodzinie, tuszy i o każdym problemie jaki miałam. Liczyło się tylko to czy zrobię dobre wrażenie. Brunet złączył nasze dłonie w koszyczek i poprowadził do wejścia. Już zdążyłam się przyzwyczaić do jego sztucznej uprzejmości, dlatego lekko się uśmiechnęłam, gdy przepuścił mnie w drzwiach, a potem wziął płaszcz.
Gdy przeszliśmy próg pokoju, w którym zostawiliśmy kurtki, jakby znikąd wyszedł kelner z wielką srebrną tacą, na której był szampan. Spojrzałam ukradkiem na Louisa, kiwnął lekko głową i niepewnie chwyciłam kieliszek. Ale alkohol ma dużo kalorii, a ja nie jadłam nic od rana i mam to po prostu od tak zepsuć? Od kiedy przejmuje się kaloriami? Najwyżej pójdę się wyrzygać.
Na mojej twarzy cały czas gościł wymuszony uśmiech. Byłam ciekawa ile osób się skapnie, że w cale nie jestem szczęśliwa, a moje życie jest do dupy. Wchodząc na wielką salę, czułam jak palce Louisa wpijają się w moją skórę, a właściwie tłuszcz. Denerwował się bardziej ode mnie. Uspokój się Lana , chociaż ty powinnaś zachować zimną krew – powtarzało sumienie. Powoli wędrowałam wzrokiem po zgromadzonych osobach, szukając kogoś znajomego, gdy już myślałam, że to nie możliwe, zobaczyłam ją. Kobietę pełną dumy, klasy, której uroda powalała nie jednego mężczyznę na kolana, a była nią moja matka. Mój żołądek skurczył się i to wcale nie z głodu, ale z przerażenia. Zwolniłam swój krok, aż w końcu stanęłam jak wryta i patrzałam na nią.
- Lana? – zapytał Louis, a ja wróciłam na ziemię. Nie pozwolę, by zepsuła mi ten wieczór. Wystarczy, że robiła to całe życie. Nienawidziłam jej.



Misie !
Jutro poniedziałek dlatego postanowiłam wstawić i  pocieszyć tą nieszczęsną niedzielę L


Jeśli macie jakies pytania do mnie smiało pytajcie xx
Lub jeśli chcecie mieć więcej obserwatorów to podajcie swoje aski x


Wiem, że ten rozdział jest nudniejszy niż tamte, ale postaram się następne bardziej urozmaicić.
Komentujcie to naprawdę miłe jak widzę, że chociaż ktoś przeczytał te bazgroły.
Powodzenia w tym tygodniu ! xx


20 komentarzy:

  1. Coś się dzieje!
    W takim momencie skończyć?
    No nie wierzę!
    Ta kobieta w sklepie była głupia.
    Jak można tak się do kogoś odezwać?
    Zupełnie nie rozumiem.
    A Louis też swoją drogą jest głupi.
    Rany, jak ten człowiek mnie denerwuje.
    To jest aż niemożliwe.
    A jednak!
    Mam nadzieję, że w końcu coś się stanie.
    Mam namyśli ten moment, w którym czarny charakter zdaje sobie sprawę, że robi źle i się nawraca.
    Wiem, wiem.
    To nie Gwiezdne Wojny.
    Ale mogę sobie pomarzyć, co nie?
    Poza tym to opowiadanie to po części romans.
    Więc Louis będzie MUSIAŁ być miły XD
    Takie jest prawo.
    Hahaha.
    Więc czekam na miłego Louisa, który pokocha Lanę bez względu na to, jak ona wygląda.
    Weny, kochana, i do następnego. Mnóstwa herbatki i dobrych książek! <3

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ dwudziesty czwarty

    Węgielek xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest ekstra
    No ale czemu musiałaś skończyć akurat w tym momencie. ? :*
    Zapraszam również do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział nie mogę się już doczekać następnych! Biedna Lana, ja bym nie mogła wytrzymać tak z Louis'em bez względu na to jaki przystojny jest. Mam nadzieję że uda sie jej troche schudnąć i nabrać pewności siebie by mogła śmiało przeciwstawiać sie Lou :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nudny? Chyba nie wiesz co mówisz ;))
    Zazdroszczę Ci talentu do pisania :*
    Boże, to jest świetne <3
    No i Lou po prostu musi się zmienić
    i czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudooooooo !! Proszę szybko o next, bo jestem taka ciekawa co będzie dalej :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podobał. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Lany, Lou jest no można powiedzieć chamski! Reszta po prostu świetna *.* Weny i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam <333 nie mogę się doczekać co będzie dalej, masz talent pisarski

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!
    I w końcu nie zdążyłam napisać drugiego komentarza pod poprzednim, przepraszam:C Udało mi się napisać długi komentarz, dałam opublikuj, a on zniknął....magia, zadziwiające prawda?
    Co do rozdziału, to widzę, że cały czas coś się dzieje. Lana ma rację, Louis mógłby zapłacić za operację i tyle, ale on oczywiście musi się zachowywać jak dupek i kazać męczyć biednej dziewczynie.
    Jak Lana dalej nic nie będzie jadła, tylko wpychała w siebie te waciki to to się skończy chorobą, czego jej nie życzę, ale wnioskując ze zwiastuna to właśnie tak będzie.Za jaką cenę ona chce schudnąć? Swojego zdrowia? Życia?
    Oczywiście bardzo duży wkład, właściwie całkowity ma tu Louis, bo to on robi dziewczynie pranie mózgu, pieprząc cały czas jaka to ona nie jest i że ma się zmienić. "Dżentelmen" za piątkę.
    A ta baba w sklepie, szczyt bezczelności! Z moim charakterkiem, to by prędzej w twarz dostała, niż ja bym stamtąd wyszła xd
    Ciekawi mnie o co dokładniej chodzi z jej matką, mam nadzieję, że się niedługo dowiem ;)
    Życzę duuuużo weny, bo to się zawsze przyda;)
    Trzymaj się cieplutko;*

    Zapraszam w wolnej chwili;) loveeorfriendship.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. pisz szybciutko next *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję ślicznie za zostawienie linka do siebie :)
    Opis wydał mi się bardzo interesujący, więc dodaję się do obserwowanych i jak tylko znajdę czas to przeczytam za jednym zamachem! :D
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, znalazłam wolną chwilę, więc przeczytałam ^^
      Powiem szczerze, zachowanie Lou strasznie mnie śmieszy. Tak, wiem, jestem wredna bo śmieję się z jechania po osobach otyłych, ale mając rozmiar L to znowu nie jest tak strasznie i okropnie. Powiem nawet, że jest to cholernie kobiecy rozmiar! Jednak postrzeganie kobiet przez mężczyzn w XXI wieku trochę się zmieniło. Nic z tym nie zrobisz.
      Cała ta akcja w sklepie była po prostu chamska. Nie mieści mi się w głowie, że ktoś może odezwać się do kogoś w taki sposób. Jakbym była osobą, która przypadkowo znalazła się w miejscu tak nie odpowiedniego zachowania, to ostro bym się zdenerwowała i ukazując taki sam poziom szacunku broniłabym osoby, jakby to ująć... atakowanej.
      Louis to dupek, ale właśnie taki w opowiadaniach jest najlepszy moim zdaniem.
      No i na końcu - jak mogłaś skończyć w takim momencie? Mam ochotę cię udusić, jednak tego nie zrobię bo wtedy nigdy nie dowiem się co będzie dalej więc ciesz się życiem. xD
      xx

      Usuń
  12. Po pierwsze - to nie bazgroły, a na pewno nie nudne bazgroły.
    Rozdział cudowny, genialny, idealny! Z niecierpliwością czekam na kolejny! :) Dobranoc, miłego dnia, udanego wieczoru, czy kiedy przeczytasz ten komentarz... Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta historia coraz bardziej mnie intryguję. Gratuluję. Wreszcie fabuła, która nie powtarza się w co trzecim ff.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow, wow.
    Pierwszy raz spotkałam się z takim ff.
    Jest inne, oryginalne.
    Jejku nie mogę doczekać się następnego. xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudny! Ten rozdział nie jest nudny, a ja mam ochotę czytać więcej!
    Weny życzę i czekam nn♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaaaa! Wybacz, że dopiero teraz! Jakby co to ja! Dawna "Karolina" z tych oto blogów:
    http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/
    http://love-is-a-force.blogspot.com/
    To tak jakby jeszcze ktoś nie wiedział.
    Lekcje gry na fortepianie prześladują nawet na feriach... xD
    I teraz to mnie wkurzyłaś. Jak możesz pisać, że są to jakieś bazgroły??!! To jest prześwietne, a Ty takie głupstwa wypisujesz...
    Co do rozdziału to cudowny! Tylko nie rozumiem, dlaczego jeśli ktoś ma rozmiar L to Louis go atakuje.... Ale cóż... Faceci to czasem świnie i nic więcej xD Oczywiście nie Lou, bo on to cudowności :3 Ale mógł sobie oszczędzić tych komentarzy.
    A teraz znów do Ciebie... Jak mogłaś skończyć rozdział w TAKIM momencie?! Och... Teraz mam głowę pełną myśli na temat nn... Ale może to i dobrze, bo będę miała o czym myśleć ;)
    Tylko jak mi się oberwie, że nie uważam jak gram, to będę zła... No dobra, już dawno się tym nie przejmuję xD
    Pozdrawiam! Do nn! ;)

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE